Ascocenda jest u mnie od lipca 2011 roku. Długo trwało zanim zaaklimatyzowała w moich warunkach. Po zakupie w krótkim czasie straciła niemalże wszystkie korzenie. Dla zwiększenia wilgotności wokół tych, które pozostały włożyłam ją do koszyka wyścielanego matą z włókna kokosowego. Często namaczana i spryskiwana zdołała przeżyć. W tym roku wiosną przełożyłam roślinę do urządzenia podlewającego vandowate, które prezentowałam TUTAJ. Tam systematycznie namaczana w krótkim czasie wypuściła pęd kwiatostanowy i wreszcie mogę cieszyć się pierwszym kwitnieniem. Z moich obserwacji wynika, że potrzebuje ona nieco wyższej wilgotności niż inne storczyki z tego rodzaju. Ciemne plamy widoczne na zdjęciu to ślady po dotkliwym oparzeniu słonecznym.
Przepiękne kwiaty :-)))Masz świetną rękę do nich i dużą wiedzę :-)))
OdpowiedzUsuń